sobota, 25 kwietnia 2015

Dzień 9 - "Kępnianie gościnnymi gospodarzami..."


Notkę chciałbym zacząć od wrażeń, które pojawiły się we mnie w pobliżu Bralina, w ostatni dzień przed wyjazdem. Po pierwsze, to zapach drewna kościoła „na Pólku”, który idąca ze mną Dominika wyczuła już 100 metrów przed. Po drugie, spokój, który przyszedł do mnie wraz ze wspomnieniami górskich drewnianych chat i który zadamawiał się z każdą kolejną minutą spędzoną w cieniu kościelnych dachów. Doceniłem doświadczenie, które tu zebraliśmy. Tam tak naprawdę, mając już 10 wymaganych wywiadów, pożegnałem się z Kępnem i przeszedłem do porządku dziennego z końcem naszych badań terenowych.
Kępno było dla mnie świetną przygodą odkrywania samego siebie i miasta. Pierwsze dni rysowały się w nastroju nawet lekko euforycznym. Pierwsze zdobyte kontakty, swobodne wejścia do Urzędu Miasta, serdeczność Pań z wydziału inwestycji kulturalnych – poczułem się przywitany przez mieszkańców. Potem kolejne wykonane telefony i przychylne głosy umawiających się ze mną informatorów (bo tak nazywamy osoby, które mówią nam o mieście, czy to będzie dziecko, czy ktoś starszy). Następne dni – moje lekkie rozczarowanie nastrojami w naszej grupie, kiedy uświadomiliśmy sobie, że czeka nas nie tylko przyjemność fotografowania i rozmów, ale też uparte docieranie do kolejnych osób i zbieranie informacji o Mieście. I znowu, pogodzenie się z tym, że nie jesteśmy tylko na wakacjach, że jest to dla nas ważna lekcja. Pewna ulga, która z tą świadomością przyszła, pozwoliła mi już spokojniej kontynuować naszą przygodę i pracę.
Kępno chyba samo dziwiło się czasem naszą obecnością. Rozmówcy, którzy nie dowierzali, że nasi prowadzący wybrali to miejsce. Ludzie, którzy nie wierzyli, że Kępno faktycznie czymś się odznacza. Dla mnie sam klimat tego miasteczka jest dość niepowtarzalny. Kręte uliczki przy bóżnicy i różowe niebo nad stawami koło rzeczki. To w pierwszych dniach chłonęliśmy Miasto naszym okiem: masa zdjęć, która wtedy powstała oddaje tajemniczość religii mieszkańców czy dostojeństwo starówki.
Zwięzłość uliczek, czyste chodniki i wyremontowane kamienice robią wrażenie jakby Kępno było perfekcyjnie zawiązanym wstążką prezentem. Przedsiębiorczość, pracowitość i zapał moich rozmówców była wyraźna. Czyżby historyczna wielokulturowość odcisnęła piętno na mentalności Kępnian? Razem z lokalnym historykiem myślimy, że dawni Kępnianie wiele się od siebie nauczyli.
Dawne czasy urzekają w Kępnie. Dla mnie, cmentarz ewangelicki jest szczególną bramą do tamtego wielokulturowego świata. Tu jakby czas się zatrzymał. Siedząc na schodku kapliczki, wiosenne niebo wydało mi się cudowne.
Z kościoła „na Pólku” wróciłem na nasze zebranie już z innym nastawieniem. Zobaczyłem, że nie tylko przełamałem się w kontakcie z tzw. informatorami, ale też nauczyłem się momentami swobodnie i osobiście rozmawiać z mieszkańcami jednocześnie realizując schemat badawczy zalecony nam przez wykładowców. Nasi współuczestnicy wydali mi się dobrymi partnerami w rozmowie, wykładowcy naszymi przewodnikami i jednocześnie towarzyszami, a Kępnianie gościnnymi gospodarzami...
Dobrze jest czasem wyjechać żeby wrócić i zobaczyć rzeczy w nowy, świeży sposób.
[Tomasz Serbeniuk]
Wszechobecne nekrologi, fot. Dominika Dutkowska
 „Tu mieszka Bóg”, fot. Tomasz Serbeniuk
 „Władza nasza sięga nieba”, fot. Dominika Dutkowska
Drzewo życia, fot. Dominika Dutkowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz