O 10:30 maszerujemy wszyscy razem
podekscytowani (przynajmniej tak mi się wydaje) na nabożeństwo w kościele
ewangelickim. Dla wielu z nas jest to pierwszy raz. Po mszy zostaliśmy wszyscy
zaproszeni do domu pastora i jego żony, a tam w miłej atmosferze mogliśmy
porozmawiać na tematy nie tylko związane z kościołem. Później każdy poszedł w
swoją stronę – jedni w miasto, drudzy byli umówieni na wywiady, a ja, zaraz po
wyjściu z plebani, natknęłam się na pana Ryszarda i moje
ambitne plany co do złapania kilku osób
spaliły na panewce. Pan Ryszard pokazał mi znów kilka ciekawych miejsc, których
wcześniej nie miałam okazji zobaczyć – targowisko, synagoga, tzw. „Kamczatka”,
a później zabrał do siebie na herbatę i lody, które przyniósł jego znajomy.
Choć dzień był miły, a pogoda dopisywała
to jestem na siebie zła, bo wciąż mam przeprowadzony tylko jeden wywiad i po
dzisiejszym spotkaniu organizacyjnym załamałam się, słysząc, jak dużo zrobiły
inne osoby. Dlatego od jutra biorę się za siebie i ruszam w miasto z
nastawieniem, by „dorwać” informatorów.
A póki co, by nie mieć poczucia, że
zupełnie nic dziś nie zrobiłam, zabieram się za
transkrypcję, nad którą pewnie spędzę
cały wieczór i większość nocy.
Wiem, że kilku z nas ma podobne plany
(szaleni), a więc – dobrej nocy nam!
I owocnej pracy.
[Kamila
Piwarska]
"Kamczatka", fot. K. Piwarska
Spotkanie na plebani, fot. K. Piwarska
Tablica informacyjna pod synagogą, fot. K. Piwarska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz