Wchodzimy do pewnego
pomieszczenia. Znajdujemy się w małym pokoiku, w którym nawet szpilka zdaje się
mieć zbyt duże gabaryty. Wokół nas cztery młode osoby, skupione na swej pracy.
Cztery upakowane biurka, a za każdym z nich inna historia: Tomasz – archeolog,
Sylwia – historyk sztuki i kulturoznawca, Agata – kulturoznawca i specjalista
ds. edukacji i Karolina – historyk i
archiwista. Cztery profesjonalne
możliwości rozwoju. Skoro tu są, pewnie komuś na nim zależy.
Przez szyby dwóch wielkich okien wpada
poranne światło. Jak ulał, jego blask pasuje do entuzjazmu, z jakim ci młodzi
ludzie opowiadają nam o swoich codziennych niekończących się zadaniach: jak
sprawić, aby Kępno stało się miejscem dobrej Kultury, jak pokazać jego niebanalną i barwną
historię, o której miejscowi opowiadają przecież sobie na co dzień, jak pokazać
Światu, że mieszkańcy Kępna są wyjątkowi na swoją miarę? Jak sprawić, aby Oni
sami to dostrzegli, żyli tym jak swoim własnym bogactwem a do tego, aby
trafiali tu turyści? No, jak? Kępno jest przecież w Europie, która lokalną odpowiedzialnością
stoi, więc w czym problem, zapytujemy sami siebie. (Drogi Czytelniku, nie
spodziewaj się odpowiedzi. Znajdź ją
sam!). Sylwia z Kępna snuje zatem historię misji zapracowanych osób z małego
pokoiku, a my tymczasem, w rytmie jej słów i naszej wyobraźni, podążamy ku
temu, czego sami już wcześniej doświadczyliśmy w tym mieście ...
Prawda jest taka, że do Kępna
nikt nie przyjedzie tylko dlatego, że jest tu makdonaldowa kawa z dobrym wifi.
Prawda jest też i taka, że Kępno nie ma ani Panoramy Racławickiej, ani Kopca
Kościuszki, ani wiszących ogrodów Semiramidy, ani nawet paryskiej kopii Statuy
Wolności. I na szczęście! Kępno nie ma tego wszystkiego, czym i tak jesteśmy
już nieco znudzeni, albo co z taką łatwością możemy podziwiać, siedząc w
domowych pieleszach, z głową w Internecie. Za to Kępno ma to coś. Najpierw są to ludzie. Gościnnie
rozmowni, życzliwie nas ciekawi. Mieszkają przy uroczych, brukowanych
uliczkach, w kamienicach, w sąsiedztwie lokalno-kamiennego zoologu: ryczącej
głowy lwa (prawdziwy biały okaz na ścianie jednej z kamienic), dumnego (choć
nieco tęgiego, jak się wydaje) Orła i łabędzi z okazałego Rynku, bohaterów
tutejszego mitu założycielskiego, który poznasz, jeśli tylko zapytasz miejscowych.
A to przecież nie wszystko. W Kępnie bije – teraz jednak chyba tylko dla
wrażliwszych – zapomniane serce lokalnej historii…. Wielka Samotna Synagoga.
Prawdziwa perła w koronie. Pewnie kusiłaby opowieścią o tym, kto i jak modlił
się w jej ścianach, ale jej obecny los reżyseruje nonszalancka ręka braku
odważnych i dobrych dla niej decyzji. W Kępnie jest zatem wszystko, czego nam,
przejezdnym, potrzeba, aby się zadziwić, ucieszyć, a może nawet przemyśleć
innych i siebie (jak to antropolog ma w zwyczaju), smakując przy tym
miejscowo-włoską pizzę. Taką prosto z pieca. Proste pyszności, wprost na apetyt
i kieszeń zwykłego obieżyświata.
Wychodzimy z czterech ścian
małego pokoiku. Niby koniec spotkania. Ale czy na pewno? Bo co z pytaniami
Sylwii i jej kolegów z Muzeum Ziemi Kępińskiej?
[Agnieszka Chwieduk]
Była siedziba muzeum, fot. A. W. Brzezińska
Przyszła siedziba muzeum, fot. A. W. Brzezińska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz