poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Dzień 5 - W czterech ścianach lokalności

Wchodzimy do pewnego pomieszczenia. Znajdujemy się w małym pokoiku, w którym nawet szpilka zdaje się mieć zbyt duże gabaryty. Wokół nas cztery młode osoby, skupione na swej pracy. Cztery upakowane biurka, a za każdym z nich inna historia: Tomasz – archeolog, Sylwia – historyk sztuki i kulturoznawca, Agata – kulturoznawca i specjalista ds. edukacji i Karolina – historyk  i archiwista.  Cztery profesjonalne możliwości rozwoju. Skoro tu są, pewnie komuś na nim zależy.
Przez szyby dwóch wielkich okien wpada poranne światło. Jak ulał, jego blask pasuje do entuzjazmu, z jakim ci młodzi ludzie opowiadają nam o swoich codziennych niekończących się zadaniach: jak sprawić, aby Kępno stało się miejscem dobrej Kultury,  jak pokazać jego niebanalną i barwną historię, o której miejscowi opowiadają przecież sobie na co dzień, jak pokazać Światu, że mieszkańcy Kępna są wyjątkowi na swoją miarę? Jak sprawić, aby Oni sami to dostrzegli, żyli tym jak swoim własnym bogactwem a do tego, aby trafiali tu turyści? No, jak? Kępno jest przecież w Europie, która lokalną odpowiedzialnością stoi, więc w czym problem, zapytujemy sami siebie. (Drogi Czytelniku, nie spodziewaj się  odpowiedzi. Znajdź ją sam!). Sylwia z Kępna snuje zatem historię misji zapracowanych osób z małego pokoiku, a my tymczasem, w rytmie jej słów i naszej wyobraźni, podążamy ku temu, czego sami już wcześniej doświadczyliśmy w tym mieście ...
Prawda jest taka, że do Kępna nikt nie przyjedzie tylko dlatego, że jest tu makdonaldowa kawa z dobrym wifi. Prawda jest też i taka, że Kępno nie ma ani Panoramy Racławickiej, ani Kopca Kościuszki, ani wiszących ogrodów Semiramidy, ani nawet paryskiej kopii Statuy Wolności. I na szczęście! Kępno nie ma tego wszystkiego, czym i tak jesteśmy już nieco znudzeni, albo co z taką łatwością możemy podziwiać, siedząc w domowych pieleszach, z głową w Internecie. Za to Kępno ma to coś. Najpierw są to ludzie. Gościnnie rozmowni, życzliwie nas ciekawi. Mieszkają przy uroczych, brukowanych uliczkach, w kamienicach, w sąsiedztwie lokalno-kamiennego zoologu: ryczącej głowy lwa (prawdziwy biały okaz na ścianie jednej z kamienic), dumnego (choć nieco tęgiego, jak się wydaje) Orła i łabędzi z okazałego Rynku, bohaterów tutejszego mitu założycielskiego, który poznasz, jeśli tylko zapytasz miejscowych. A to przecież nie wszystko. W Kępnie bije – teraz jednak chyba tylko dla wrażliwszych – zapomniane serce lokalnej historii…. Wielka Samotna Synagoga. Prawdziwa perła w koronie. Pewnie kusiłaby opowieścią o tym, kto i jak modlił się w jej ścianach, ale jej obecny los reżyseruje nonszalancka ręka braku odważnych i dobrych dla niej decyzji. W Kępnie jest zatem wszystko, czego nam, przejezdnym, potrzeba, aby się zadziwić, ucieszyć, a może nawet przemyśleć innych i siebie (jak to antropolog ma w zwyczaju), smakując przy tym miejscowo-włoską pizzę. Taką prosto z pieca. Proste pyszności, wprost na apetyt i kieszeń zwykłego obieżyświata.
Wychodzimy z czterech ścian małego pokoiku. Niby koniec spotkania. Ale czy na pewno? Bo co z pytaniami Sylwii i jej kolegów z Muzeum Ziemi Kępińskiej?
[Agnieszka Chwieduk]
Była siedziba muzeum, fot. A. W. Brzezińska
 
Przyszła siedziba muzeum, fot. A. W. Brzezińska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz