Siódmy dzień – właśnie ten,
który dla wielu kojarzyć się może z chwilą odpoczynku po wyczerpującej pracy
wytworzenia świata. Tym razem jednak, nie możemy pozwolić sobie na tak długą
przerwę.
Każdego dnia, już od
pierwszej chwili naszego przyjazdu do Kępna, budujemy fundamenty całkowicie
nowego dla nas świata. Nasze początkowe wyobrażenia, konfrontowane z
informacjami, które uzyskujemy zarówno bezpośrednio od naszych informatorów,
jak i podczas codziennych obserwacji – wirują powolnym tempem w betoniarce
naszych umysłów. Im więcej do niej wrzucimy, tym -najprawdopodobniej – nasz
budulec okaże się silniejszy. Właśnie z tego powodu, często budzimy się z myślą
o uzyskaniu jeszcze większej ilości nowych informacji, które pomogą nam wzmocnić
późniejszą konstrukcję naszych spostrzeżeń.
Od wczesnych godzin
porannych przechadzamy się ulicami miasta. Przeprowadzamy szereg rozmów z
mieszkańcami Kępna i okolic, udajemy się do miejscowych kawiarni i restauracji,
a już dość zmęczonym okiem – spoglądamy na miejsca oświetlone wiosennym słońcem
w poszukiwaniu nowych inspiracji. Poznajemy miejscowe władze, przedstawicieli
instytucji kultury, a także mieszkańców miasta i najbliższego regionu, którzy w
swojej pamięci skrywają bogate i bardzo ciekawe historie. Do miejsc na naszej
mapie odkrywanego przez nas świata, dołączył w ostatnich dniach między innymi
Klub Seniora "Pod Żurawiem", gdzie zostaliśmy przywitani z dużą
życzliwością i zainteresowaniem. Uzyskane wcześniej broszury reklamowe mówiły
nam o rodzinnej atmosferze tego miejsca. Dzięki uśmiechniętym członkom i
członkiniom klubu, wśród zapachów świeżo zaparzonej kawy, mogliśmy prawdziwie
ją poczuć. Ponadto, zostaliśmy również zaproszeni na czwartkową, poranną próbę
zespołu wokalnego przy akompaniamencie akordeonu. Nie możemy się doczekać!
Cech Rzemiosł w Kępnie oraz
Towarzystwo Miłośników Ziemi Kępińskiej również znalazły się na naszej mapie
cennych informacji. Kilkugodzinne rozmowy z ich przedstawicielami obfitowały w
istną bombę wrażeń, emocji i zapisanych kartek w małym dzienniczku etnografa.
Oprócz zaznajamiania się z
miłą atmosferą wytwarzaną przez uprzejmość i chęć rozmowy mieszkańców,
poznajemy liczne historie i tradycje związane z tym miejscem. Nie jest nam obcy
już termin „klekotów”, a opowieści o kluskach białych/czarnych/szarych –
niezależnie od koloru, sprawiają, że jesteśmy coraz bardziej głodni dalszych
informacji.
Co ciekawe, dzisiejszy
dzień pokazał również, że szybciej udaje mi się znaleźć tu rozmówcę, niż
bankomat, który będzie kompatybilny z moim rodzimym bankiem. A wszystko za
sprawą niespodziewanego przyjazdu rozmówcy, który porusza się po mieście
jaguarem.
Jak widać, egzotyki nie
musimy szukać na końcu świata.
Mamy ją również tutaj, na
końcu Wielkopolski.
A MOŻE JEDNAK NA POCZĄTKU...?
[Joanna
Wojciechowska]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz