Notkę chciałbym zacząć od wrażeń,
które pojawiły się we mnie w pobliżu Bralina, w ostatni dzień przed wyjazdem.
Po pierwsze, to zapach drewna kościoła „na Pólku”, który idąca ze mną Dominika
wyczuła już 100 metrów przed. Po drugie, spokój, który przyszedł do mnie wraz
ze wspomnieniami górskich drewnianych chat i który zadamawiał się z każdą
kolejną minutą spędzoną w cieniu kościelnych dachów. Doceniłem doświadczenie,
które tu zebraliśmy. Tam tak naprawdę, mając już 10 wymaganych wywiadów,
pożegnałem się z Kępnem i przeszedłem do porządku dziennego z końcem naszych
badań terenowych.
Kępno było dla mnie świetną
przygodą odkrywania samego siebie i miasta. Pierwsze dni rysowały się w
nastroju nawet lekko euforycznym. Pierwsze zdobyte kontakty, swobodne wejścia
do Urzędu Miasta, serdeczność Pań z wydziału inwestycji kulturalnych – poczułem
się przywitany przez mieszkańców. Potem kolejne wykonane telefony i przychylne
głosy umawiających się ze mną informatorów (bo tak nazywamy osoby, które mówią
nam o mieście, czy to będzie dziecko, czy ktoś starszy). Następne dni – moje
lekkie rozczarowanie nastrojami w naszej grupie, kiedy uświadomiliśmy sobie, że
czeka nas nie tylko przyjemność fotografowania i rozmów, ale też uparte
docieranie do kolejnych osób i zbieranie informacji o Mieście. I znowu,
pogodzenie się z tym, że nie jesteśmy tylko na wakacjach, że jest to dla nas
ważna lekcja. Pewna ulga, która z tą świadomością przyszła, pozwoliła mi już
spokojniej kontynuować naszą przygodę i pracę.
Kępno chyba samo dziwiło się
czasem naszą obecnością. Rozmówcy, którzy nie dowierzali, że nasi prowadzący
wybrali to miejsce. Ludzie, którzy nie wierzyli, że Kępno faktycznie czymś się
odznacza. Dla mnie sam klimat tego miasteczka jest dość niepowtarzalny. Kręte
uliczki przy bóżnicy i różowe niebo nad stawami koło rzeczki. To w pierwszych
dniach chłonęliśmy Miasto naszym okiem: masa zdjęć, która wtedy powstała oddaje
tajemniczość religii mieszkańców czy dostojeństwo starówki.
Zwięzłość uliczek, czyste
chodniki i wyremontowane kamienice robią wrażenie jakby Kępno było perfekcyjnie
zawiązanym wstążką prezentem. Przedsiębiorczość, pracowitość i zapał moich
rozmówców była wyraźna. Czyżby historyczna wielokulturowość odcisnęła piętno na
mentalności Kępnian? Razem z lokalnym historykiem myślimy, że dawni Kępnianie
wiele się od siebie nauczyli.
Dawne czasy urzekają w Kępnie.
Dla mnie, cmentarz ewangelicki jest szczególną bramą do tamtego wielokulturowego świata. Tu jakby czas się
zatrzymał. Siedząc na schodku kapliczki, wiosenne niebo wydało mi się cudowne.
Z kościoła „na Pólku” wróciłem na
nasze zebranie już z innym nastawieniem. Zobaczyłem, że nie tylko przełamałem
się w kontakcie z tzw. informatorami, ale też nauczyłem się momentami swobodnie
i osobiście rozmawiać z mieszkańcami jednocześnie realizując schemat badawczy
zalecony nam przez wykładowców. Nasi współuczestnicy wydali mi się dobrymi
partnerami w rozmowie, wykładowcy naszymi przewodnikami i jednocześnie
towarzyszami, a Kępnianie gościnnymi gospodarzami...
Dobrze
jest czasem wyjechać żeby wrócić i zobaczyć rzeczy w nowy, świeży sposób.
[Tomasz Serbeniuk]
Wszechobecne nekrologi, fot. Dominika
Dutkowska
„Tu mieszka Bóg”, fot. Tomasz Serbeniuk
„Władza nasza sięga nieba”, fot. Dominika Dutkowska
Drzewo życia, fot. Dominika Dutkowska